niedziela, 26 sierpnia 2018

"Bractwo Camelotu" Sam Christer

Tytuł: Bractwo Camelotu
Autor: Sam Christer
Wydawnictwo: Sonia Draga
Gatunek: Kryminał
Liczba stron: 416




Skradziony krzyż, od którego rozpoczęła się seria wypadków. Legenda o królu Arturze wraca w naszych czasach, a może tak naprawdę nigdy nie zniknęła?


Morderstwo antykwariusza i skradziony krzyż, to nowa sprawa dla Mitzi Fallon. Mogłoby się wydawać, że będzie to proste śledztwo. Jednak im więcej znajduje informacji, tym bardziej wszystko się komplikuje. Jakby tego było mało, w jej życiu prywatnym także pojawiają się problemy.

Było to moje drugie podejście do tej książki i tym urazem udało mi się dotrwać do końca. Jednak miałam chwile zwątpienia. Nie chodzi o samą fabułę, tylko o główną bohaterkę...
Mitzi Fallon jest agentą FBI w Wydziale Przestępstw na tle Historycznym, Religijnym i Spraw Niewyjaśnionych. Kiedy przeczytałam nazwę jej wydziału byłam po wrażeniem i pomyślałam, że musi być świetną policjantką i jednocześnie bohaterem. Niestety po przeczytaniu książki uważam, że jest tylko dobrą policjantką. Wybuchy agresji, wiecznie pretensjonalny ton, wysokie mniemanie o sobie to cechy, które denerwowały mnie w niej najbardziej. Mogę policzyć na palcach jednej ręki ile razy zaśmiałam się z jej tekstów lub z czymś się z nią zgodziłam.
Kolejną denerwującą mnie bohaterką, była jedna z jej córek. Była młodszą kopią Mitzi, więc denerwowały mnie dokładnie te same cechy.
Kilka postaci polubiłam. Był to Sir Owain i jego najbliżsi towarzysze. Mieli swoje tajemnice, co przyciągało mnie do nich, chciałam dowiedzieć się czegoś więcej. Dzięki temu, że w książce zmieniała się perspektywa miałam taką możliwość. Dodawali książce dynamizmu, ponieważ ich działania zawsze były szybkie, ale nigdy nie nieprzemyślane. Mieli plan na wszystko.

Fabuła jest ciekawa i ma duży potencjał. Śledztwo było emocjonujące, ponieważ w pewnym momencie sprawa kradzieży i morderstwa łączy się z o wiele poważniejszym problemem i starymi wrogami. Autor nie skupił się tylko na dochodzeniu, ale również na relacjach między bohaterami, ich uczuciami, legendzie o królu Arturze, a nawet terroryzmie.

Ogólnie "Bractwo Camelotu" nie jest złą książką, ale myślę, że nie zostanie na długo w mojej pamięci. To co najbardziej zaciekawiło mnie w opisie, czyli wzmianka o królu Arturze, nie zawiodło mnie podczas czytania. Jednak kreacja głównej bohaterki obniża moją ocenę. Jednak jeśli komuś nie przeszkadza taki typ postaci, to zdecydowanie będzie lepiej bawić się przy tej książce.

"Co dla jednych jest bujdą, dla innych może być religią. A obydwaj doskonale wiemy, że wiara przenosi góry."

1 komentarz:

  1. Motyw związany z królem Arturem zachęca bardzo, ale jeszcze nie jest do jednak takie konieczne must have ;)

    OdpowiedzUsuń

Polecam

"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk